Pełnia lata

 

Pełnia lata

 

 

W lecie, nad górską rzeką, gdzie pachnie delikatna wiklina

a motyle purpurowe i ciężkie od piękna, admirał i paź królowej,

odbywają swój ostatni lot nad błyszczącą wodą i nad

błyszczącą olchą i nad błyszczącym światem; gdy powietrze

jest tak wypełnione olejkiem eterycznym, że można je wlewać

do szklanek i czuć pod palcami jego wypukły menisk,

w sierpniu, gdy żywica płonie ponad gałązkami sosen i szyszki

trzaskają tak, jakby już je lizały języki wiecznego ognia,

a morze prawdziwie błękitne kołysze się w dole spokojnie

jak zwycięzca, jak władca, który pobił Persów i wszystkie

jego jachty kłaniają mu się lekko za każdym poruszeniem fali,

a pływacy zanurzeni w przezroczystej pościeli

nieskończenie powoli przesuwają się wzdłuż niewidocznych linii,

wzdłuż białych nitek wiążących każdą substancję,

i słychać kolosalny szept stworzeń nareszcie zadowolonych,

gdy wydaje się, iż nawet insekty muszą mieć swego Dionizosa,

w sierpniu, gdy milknie nagle gwar Europy

i zatrzymują się fabryki, i turyści śmieją się głośno

na plażach Morza Liguryjskiego, wystarczy zrobić parę kroków,

pójść za kulisy – a tam, w półmroku gęstego gaju kryją się może

cienie tych, co żyli krótko, w lęku i bez nadziei, cienie

naszych braci, naszych sióstr, cienie Kołymy i Ravensbrück,

biedne anioły czarnego zbawienia, i chciwie na nas patrzą.

 

 

wiersz z tomu Pragnienie

cyt. za: Adam Zagajewski, Wiersze wybrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2010, s. 193