10.12.79: Śnieg I

 

10.12.79: Śnieg I

 

 

Z ust mi wyjąłeś, śniegu,

ten język, który wziąłem pomyłkowo

sobie na własność i który trzymałem

tak długo za zębami; wyrwało

mi się to z ust, ta czerwień bolesna i ciepła,

gdyś mnie, śniegu, za język ciągnął, kiedyś łamał

sobie mój język na mnie, chcąc mi rozwiązać ten supeł

śliski od krwi i śliny, który, między nami

mówiąc, strzępił się niepotrzebnie o

pękniętą szybę jawy, która nas rozdziela;

 

od ust mi odjąłeś, języku,

ten śnieg, co między ustami a brzegiem

horyzontu tak jarzył się dla mnie, że stałem

z otwartymi ustami; nie mam do nich co

włożyć teraz, ta biel lodowata i czysta

nie jest w stanie przemówić do mnie bez ogródek

zębów i mam ją tylko na końcu języka,

szorstką od mrozu i szronu, nawet nie na końcu,

mam tylko język, kaleczony o

pękniętą szybę jawy, która nas rozdziela

 

 

wiersz z tomu Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu

cyt. za: Stanisław Barańczak, Wiersze zebrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2006, s. 234