Wigilia noc
dziś już nikogo nawet pustka
opuszcza pustynię
w śniegach pochodni zapada się przystań
trwa przechodzień mijającej godziny
lęka się lęk
stocznia potoku
ze zrywającego się do podziemnego lotu urwiska
stocznia poranka otoczona wojskami wieczoru
stocznia pochodu woła o pomoc
brzegi zawodzą spojrzenie
nieme oczy zachodzą łuną
zlodowaciałej nocy
w tę noc bez kresu noc nagich serc
i długich noży
idzie dziewczyna po ośnieżonej nicością drodze
kobieta zachodzi w podróż
wdowa świtu zamyka drzwi
śmierć plagiatorka chodzi po dworcach
ciało miasta odchodzi od kości
kto miał serce na dłoni
trzyma ręce głęboko w kieszeniach
wodospad ścina rzekę
ruchome piaski zasypują krew
we wiecznych lodach ulicy
zamarza dziecko nieznanego boga
plagiator śmierć
zachłannie szuka swojego nazwiska
w porannej gazecie
cyt. za: Ryszard Krynicki, Wiersze wybrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2014, s. 59
wiersz czyta autor