Z okna na którymś piętrze ta aria Mozarta

 

Z okna na którymś piętrze ta aria Mozarta

 

 

Z okna na którymś piętrze ta aria Mozarta,

kiedy szedłeś wzdłuż bloku. A w tej samej chwili

waliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.

 

„Non so più…” – ten żar róż bez ciężaru, ten żart na

śmierć i życie, pędzący za chmarą motyli

anapest tętna. Właśnie ta aria Mozarta

 

m i a ł a  tu brzmieć, jak gdyby istniała gdzieś karta

praw przechodnia spod bloku, której nie gwałcili

ci inni my, ci z gruzów wznoszący mocarstwa –

 

gwarancja, że choć jedna zasłona, niezdarta

do szczętu płyta przetrwa; że zawsze uchyli

jakieś okno czy wyrok ta aria Mozarta.

 

Jak gdyby wszystkie dobra zdążyła ta martwa

ręka niepoczytalnie zapisać nam, czyli

kopczykom gruzów, z których wstawały mocarstwa,

 

w których rosła, wbrew nim, na niczym nie oparta

wiara, że to nie błąd, że nigdy się nie myli

w oknie na którymś piętrze ta aria Mozarta.

Waliły się i z gruzów wstawały mocarstwa.

 

 

wiersz z tomu Chirurgiczna precyzja

cyt. za: Stanisław Barańczak, Wiersze zebrane, Wydawnictwo a5, Kraków 2006, s. 419